Wiele lat temu, razem z dr Dorotą Sumińską miałyśmy okazję rozmawiać z ministrem Boni i przedstawić receptę na bezdomność zwierząt. Usłyszałyśmy wówczas, że nasz pomysł jest dobry i zapewne byłby skuteczny, ale… nie ma „woli politycznej”. Od tamtej chwili ta, tak zwana „wola polityczna” stała się moim świętym Graalem. Czymś czego, jak dotąd, nikt kto walczy o polskie zwierzęta, jeszcze nie widział, ale słyszał, że jest, że istnieje. Szukam jej już ponad 15 lat, odkąd postanowiłam, że skończę bezdomność psów i kotów w Polsce, niezależnie od tego czyj biznes skończę razem z nią. Dziś wiem, że wejść zimą na Mount Everest bez aparatury tlenowej to „pikuś” względem próby rozpieprzenia interesu kwitnącego de facto na cierpieniu i śmierci milionów psów i kotów dotkniętych bezdomnością w ostatnim 25 – leciu. Postaram się Wam dzisiaj przedstawić receptę na bezdomność zwierząt. Kilka punktów, bez wdrożenia których bezdomność nadal będzie rosła, hycle będą nadal oszukiwać gminy, a zwierzęta nadal będą ginęły w schroniskach, za coraz większe pieniądze podatników z tak wielkim trudem zbieranych do gminnych kas. Jednak, aby przedstawić receptę, muszę uzmysłowić Wam chorobę, RAKA na którego cierpi nasz system nieudolnej opieki nad zwierzętami. I pokazać, dlaczego nieudolnym go nazywam.

- Polskie prawo nałożyło na gminy obowiązek opieki nad bezdomnymi zwierzętami i przeciwdziałania bezdomności. Wielu obywateli liczyło, że odtąd zwierzęta będą zaopiekowane i za każdym razem odłowione przez profesjonalistę, trafią do krainy szczęśliwości. Problem w tym, że NIKT samorządowcom nie pokazał i nie nauczył ich, jak mają to robić i na czym ta opieka i przeciwdziałanie bezdomności powinno polegać. Jak to wygląda w większości gmin? Ano tak, że od tego momentu Pani lub Pan urzędnik, którzy dotychczas zajmowali się drzewami, rzekami, odpadami komunalnymi, nagle musieli zacząć zajmować się zwierzętami, których potrzeby są zgoła odmienne aniżeli potrzeby odpadów komunalnych. Jedynym organem w Polsce, który po wielu latach pochylił się nad problemem była Najwyższa Izba Kontroli i jej ówczesny Prezes, a dzisiejszy senator Pan Krzysztof Kwiatkowski.
- W związku z tym, że prawo nałożyło na gminy nowy obowiązek, a nikt nie wskazał metody jej realizacji, gminy (i to trwa do dziś) postępują tak jak jest im najwygodniej. Najlepiej opisuje to metoda 3 razy ZET: Zleć, Zapłać, Zapomnij. Czego dowodem są odpowiedzi z większości gmin, które nie znają losu zwierząt, za które zapłaciły hyclowi i schronisku pieniędzmi podatników.
- Pomimo tego, że ZAPOBIEGANIE bezdomności jest zadaniem RÓWNOWAŻNYM do OPIEKI nad bezdomnymi zwierzętami, większość gmin według NIK wydatkuje ponad 94% środków WYŁĄCZNIE na upchnięcie PSÓW w schronisku, a zaledwie 6% na inne cele jak: usypianie ślepych miotów (utylizację, uśmiercanie kocich i psich osesków) , edukację, zwierzęta gospodarskie czy faktyczne ZAPOBIEGANIE BEZDOMNOŚCI.
- Ważnym jest mieć świadomość, że gminy, jeśli już, to zajmują się zazwyczaj psami, bo koty, zarówno wolno żyjące jak i bezdomne dla większości gmin wiejskich, po prostu NIE ISTNIEJĄ. Łamane jest na naszych oczach, każdego dnia prawo i ani urzędnicy, ani politycy nic z tym nie robią. Według danych Głównego Lekarza Weterynarii za rok 2019, w Polsce funkcjonowało 227 schronisk, na 2478 gmin! W tym zaledwie 144 spośród nich przyjmowało również koty. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że zaledwie 144 miejsca w Polsce zajmują się bezdomnymi kotami a dokładniej, że na jedno „psie” schronisko przypada 10 gmin, a na „kocie” schronisko przypada aż 17 gmin.
Wiecie co to oznacza w praktyce? Śmiertelność kotów w schroniskach na poziomie 23% czyli że co 4 kot umiera na pewno umrze w schronisku przy śmiertelności psów jest na poziomie 7%.

6. Przejdę teraz do urzędników i zacytuję kilka nagranych przeze mnie i mieszkańców różnych gmin rozmów. Odpowiedzi urzędników na zgłoszenia mieszkańców:
– Proszę nie karmić tego kota, to sobie pójdzie
– proszę te koty wywieźć do lasu, tylko odpowiednio daleko to może nie wrócą
– jak Pan już nakarmił tego psa, to to już jest Pana pies
– nie ma takiego aktu prawnego jak Ustawa o ochronie zwierząt!
I mój ulubiony cytat, który wszystko mówi o całym systemie:
„I co mi Pani zrobi? (urzędnik gminy, która nie znała losu ani jednego zwierzęcia powierzonego prywatnemu przedsiębiorcy, któremu zapłaciła pieniędzmi podatników.)
6. Mam też pewną gminę, który stanowi znakomity przykład podejścia do problemu bezdomnych zwierząt. To gmina Czerwińsk nad Wisłą, której wójt przez lata twierdził, że na ich terenie NIE MA bezdomnych zwierząt, ani psów, ani kotów. Ani jednego nawet. Przez 7 lat, ta gmina nie dość, że nie miała w ogóle uchwalonego programu opieki nad zwierzętami, przez 7 lat wydała na zwierzęta kwotę aż 7 704zł co w podziale na 84 miesiące daje zawrotną kwotę 91zł miesięcznie na zwierzęta!!! Aż chce się zacytować filmowego klasyka i zapytać co wójt za te pieniądze mógł kupić zwierzętom? Legendarne Waciki? O gminie Czerwińsk dowiedziałam się dzięki jednej z mieszkanek, która przez lata z własnych pieniędzy kastrowała okoliczne koty, te wolno żyjące i te właścicielskie i stale szukała pomocy dla błąkających się psów. Często chodziła do wójta w sprawie bezdomnych zwierząt i zawsze słyszała, że w tej gminie nie ma takich. W końcu jednak Wójt uznał, że może problem jest, ale że nie ma na zwierzęta środków. W tym samym roku wydał na imprezy o nazwach „Wianki” „Święto Truskawek” oraz „Festiwal Disco Polo” kwotę 135 tysięcy złotych, bo przecież kto by się jakimiś psami czy kotami zajmował. To jest obraz faktycznego podejścia gmin do bezdomnych zwierząt i ich ustawowego obowiązku.Większość schronisk łamie zapisy Ustawy o Ochronie Zwierząt kastrując zaledwie 30% zwierząt oddawanych do adopcji. Od lat potwierdzają to zarówno raporty najwyższej Izby Kontroli, jak i coroczne kontrole PIW w schroniskach. I co z tego wynika? Nic. Kompletnie nic. Bo przecież „I co mi Pani zrobi? Jak to ujął urzędnik z Podlasia. Niezaczipowane i zdolne do rozrodu zwierzęta są rozdawane dalej, a ich potomstwo zasila w dużej mierze szeregi bezdomniaków i trafia, a jakże – do schronisk i tak bezdomność trwa i w ciągle rośnie w siłę.
7. Jedną z najczęstszych odpowiedzi udzielanych przez gminy na zarzut umowy zawartej np. ze schroniskiem o wysokim wskaźniku śmiertelności jest: że żadne lepsze schronisko nie zgłosiło się do przetargu. To niewiarygodne, ale znakomita większość Polskich gmin jak dotąd nie wpadła na ten trudny do odkrycia pomysł, że skoro schronisk jest tak mało, a te które są w większości świadczą usługi wątpliwej jakości, a na dodatek zbyt często zwierzęta w nich po prostu znikają, to może trzeba zbudować małe, na 50 psów i 50 kotów własne schronisko i mieć wszystko pod kontrolą. Stworzyć wolontariat, zbudować system adopcji, wyjść z edukacją do swoich mieszkańców. A jeśli nie własne schronisko to małe, międzygminne, jako inicjatywę dwóch, trzech albo kilku gmin. Nie. To jest za trudne, łatwiej wysyłać psy do schroniska oddalonego o 450 km (z województwa łódzkiego do zachodniopomorskiego), żeby żaden właściciel nie miał szansy odnaleźć zgubionego zwierzaka.
8. Aktualnie w Polsce nie można ukarać ani gminy, ani urzędnika, ani za marnowanie publicznych pieniędzy. A przecież jest marnowaniem pieniędzy wysłanie zwierzaka do schroniska, w którym jest niemal 100% pewność, że go tam nie wykastrują, nie zaczipują, nie będą leczyć ani szukać mu domu (tak jak ponad 100 gmin wysyłało zwierzęta do Radys). Nie można również ukarać urzędnika nawet za śmierć zwierzęcia w wyniku nie podjęcia stosownych działań czy za zaniedbanie obowiązków. Dopóki to się nie zmieni, każdy urzędnik, który zapyta mnie I co mi Pani zrobi nadal będzie miał rację, bo niczego mu zrobić nie mogę! Wy również.
9. Obiecałam, że przedstawię dziś receptę na to o czym mówiłam przed chwilą. Dlatego musicie wziąć sobie do serca ten gorzki fakt że: ŻADNA GMINA W POLSCE nie zmniejszy zjawiska bezdomności, dopóki nie wdroży jednocześnie: programu kastracji i czipowania zwierząt właścicielskich jako nierozłączny PAKIET, edukacji mieszkańców i nie przestanie wywozić zwierząt do schronisk, nad którymi nie ma żadnej kontroli. I dopóki urzędnicy nie będę ponosili konsekwencji zaniedbań za które są ODPOWIEDZIALNI. I to jest zadanie dla Państwa drodzy politycy. To na Waszych barkach leży ciężar ustanowienia takiego prawa, który gminy do tego zobowiąże.
10. Czipowanie. Dopóki ono nie stanie się obowiązkowe dla każdego posiadacza psa lub kota, my nadal nawet nie będziemy wiedzieli, ile w ogóle w Polsce mamy psów i kotów. A to będzie oznaczało, że programy gminne to fikcja nie odzwierciedlająca faktycznej skali problemu i potrzeb gminy. Według oficjalnych danych Fundacji Safe Animal – aż 3 000 zwierząt kwartalnie wraca do domu dzięki czipowaniu. To oznacza, że dzięki czipowi prawidłowo zarejestrowanemu w bazie, rocznie zamiast do schronisk, 12 000 zwierząt wraca do domu! Co to oznacza dla gmin? Zakładając bardzo zaniżoną(uśrednioną) stawkę odłowienia zagubionego zwierzęcia na kwotę 2000zł, że tylko w jednym roku dzięki zaczipowanym zwierzętom wszystkie gminy w Polsce zaoszczędziły 24 000 000zł!!! Nawet o tym nie wiedząc. Przy 2478 gminach daje to kwotę średnio prawie 10 000zł na gminę.
Naprawdę nie rozumiem, jak można ignorować ten fakt przez tyle lat! Owszem, wiele gmin co roku wydaje coraz więcej na realizację programów opieki nad bezdomnymi zwierzętami, a dokładniej na hycli i schroniska. Sam czip kosztuje około 10 zł, jego wszczepienie to koszt rzędu 20zł, usługa zaczipowania z wprowadzeniem do bazy to koszt rzędu 50 – 100zł. Co jest zatem tańsze? Czipowanie w najdroższej nawet wersji za 100zł nawet na koszt gminy, czy kiedy gmina zapłaci za odłowienie kilka tysięcy złotych a potem między 10 a 50zł za każdy dzień pobytu w schronisku do dnia adopcji lub śmierci zwierzęcia. Jak można nie dostrzec, że już samo czipowanie po prostu się nam wszystkim opłaca???
11. Kastracja. Każdy człowiek, któremu leży na sercu tragiczny los bezdomniaków opowiada się za wprowadzeniem obowiązkowej kastracji zwierząt niehodowlanych. To w domu u przeciętnego Polaka rodzi się bezdomność zwierząt. Dlaczego? Bo wolno. Bo się rozda, bo się wciśnie komuś. Bo się podrzuci do schroniska, bo wyrzuci się do rowu albo utopi w wiaderku. Bo polski rozmnażacz jest całkowicie bezkarny i nie obchodzi go, że w tym samym czasie, w samych tylko schroniskach ponad 150 000 skazańców czeka na swoją jedyną szansę. Chodzi jednak także o to aby i rasowe psy i koty nie były rozmnażane „na życzenie” . Posiadanie zwierzęcia rasowego nie uprawnia do rozmnażania i wprowadzania do obrotu i sprzedaży! Zatem również hodowle muszą natychmiast zostać uregulowane by skończyć ze znęcaniem się nad zwierzętami w pseudo hodowlach.
12. Obecnie programy bezpłatnej kastracji i czipowania zwierząt właścicielskich to zadanie fakultatywne. Gminy mogą, ale nie muszą takiego programu realizować. Jakże często słyszę od włodarzy: no jak będzie obowiązkowe to będziemy realizować. Czas zatem pomóc gminom te decyzję podjąć. Te gminy, które od 2016 roku podjęły się takich działań, bo chciały, nie tylko zatrzymały rosnącą bezdomność, ale zaczęły ją zmniejszać. To JEDYNA SKUTECZNA metoda FAKTYCZNIE PRZECIWDZIAŁAJĄCA BEZDOMNOŚCI. Nie ma innej. Z tych programów bardzo często korzystają mieszkańcy, dla których kwota 300 czy 500zł za zabieg kastracji jest kwotą nie możliwą do zrealizowania na ten cel. Co bardziej opłaca się samorządom. Zapłacić za zabieg 500zł czy za 5 szczeniąt wyrzuconych na ulicy 10 000zł licząc tylko po 2000zł za każdego szczeniaka? To przecież oczywiste, a my nadal o tym dyskutujemy zamiast po prostu to wdrożyć. Dlatego musimy sprawić by przeciwdziałanie bezdomności w postaci kastracji i czipowania zwierząt właścicielskich było zadaniem obowiązkowym a nie fakultatywnym. Bo jest zadaniem równoważnym do upychania zwierząt w schroniskach i jedynym skutecznym by do tych schronisk trafiało coraz mniej zwierząt. Nałóżmy obowiązek wydatkowania części środków gminnych z programu na opiekę nad bezdomnymi zwierzętami (30-40%?) na zapobieganie bezdomności zwierząt.

13. Najwyższy jednak czas, aby to radosny rozmnażacz, bezmyślne i byle komu rozdający potomstwo swojej suczki lub kotki nauczył się ODPOWIEDZIALNOŚCI. Dlatego na początek musimy zatrzymać dopływ kolejnych niechcianych i nierozpoznawalnych psów i kotów. Natychmiast potrzebujemy dwóch ustaw. Pierwszej o obowiązku kastracji, sterylizacji wszystkich psów i kotów NIEHODOWLANYCH wraz z czipowaniem wszystkich psów i kotów w Polsce, i drugiej, ustawy regulującej hodowle rasowych psów i kotów. I wiem dziś na milion %, że obie te ustawy są bardzo ważne. Bo jeśli wejdzie pierwsza a o hodowlach nie, to zdolni rodacy uczynią z kundelków i dachowców zwierzęta z rodowodami. To już było a ma NIE BYĆ.
14. Zgodnie z wyrokami sądu Opieka nad bezdomnymi zwierzętami to zadanie LOKALNE. Nie możemy dłużej tolerować, by odławiane zwierzęta były wywożone do schronisk położonych w innych województwach. To jest złe dla zwierząt, pieniędzy podatników i uniemożliwia realną kontrolę nad losem zwierzęcia. Skutecznie uniemożliwia również odnalezienie zwierzęcia właścicielowi. Dlatego Koniecznym jest wprowadzenie jednoznacznego zakazu wywożenia zwierząt do schronisk znajdujących się poza granicą powiatu.
15. I ostatnia kwestia. Najwyższy czas zdjąć zwierzęta domowe z łańcuchów i uwolnić z beczek, starych szafek czy lodówek imitujących budy. Bo dzisiaj hasło reklamowe dla polski, które przyciągnęłoby jedynie turystów pragnących ekstremalnych doznań mogłoby śmiało brzmieć: „Zapraszamy do Polski, jedynego, cywilizowanego kraju na świecie, w którym nadal możesz zobaczyć psa, uwiązanego metrowym łańcuchem do palika wbitego w ziemię pośrodku niczego”. Pies to zwierzę społeczne, nasza wiedza o potrzebach tego gatunku zwiększyła się wielokrotnie w stosunku do tego co wiedzieliśmy 50 lat temu. Czas w rzeczywistości zerwać łańcuchy, a nie tylko wirtualnie na protestach. To jest wstyd, za który odpowiedzialny jest każdy z nas. W Polsce nie ma obowiązku posiadania psa czy kota. Jeśli ktoś chce zainstalować alarm, niech zakupi elektroniczny. Jest to tańsze, nie choruje, nie potrzebuje kontaktów z człowiekiem i nie trzeba go karmić i poić. Zmniejszając nadpopulację sprawimy, że w końcu te zwierzęta faktycznie zaczną być chciane i co za tym idzie traktowane z należytą odpowiedzialnością i szacunkiem.
Potwory i Spółka – kto odpowiada za piekło bezdomnych psów i kotów?
Politycy. To są tytułowe potwory. Z frazesami na ustach o miłości do piesków i kotków. Z uśmiechniętą, pachnącą drogimi perfumami i eleganckimi garniturami obojętnością wobec swoich ofiar, traktowanych za ich przyzwoleniem jak śmieci. Bo to nie jest tak, że politycy NIE WIEDZĄ. Oni wiedzą. Być może nawet na swój sposób „kochają” psy i koty, ale WYŁĄCZNIE TE WŁASNE, w domu. Te, które w liczbie 10 000 umierają KAŻDEGO ROKU w schroniskach – to dla nich wyłącznie schroniskowe numery, przypisane do konkretnych gmin. Nic więcej. Obciążam odpowiedzialnością wszystkich tych polityków, których zapuszczone w fotele poselskie przez wiele kadencji korzenie, całkowicie wyjałowiły z CZŁOWIECZEŃSTWA. Garstka nowych, nieskalanych jeszcze politycznymi zależnościami i układami posłanek i posłów to JEDYNA nadzieja dla zwierząt. I dla nas. Ludzi, którzy kosztem własnego życia przez lata odbarczali bezduszne Państwo i bezmyślnie rozmnażających swoje „zwierzątka” posiadaczy.
A Spółka? Spółka jest duża, z solidnym zapleczem i z bardzo ograniczoną odpowiedzialnością. To hycle, schroniska, urzędnicy i inspekcja, która nie widzi zła w 58% śmiertelności psów w 2021 w Green House. Układy, układziki, królik i cała banda znajomych, która z tego cierpienia, skazanych na wcale nie ze złota kraty psów i kotów, ma do podziału w każdym roku 300 MILIONÓW złotówek.
Jedna z tej opowieści wyłania się prawda. Dobre schroniska to PUSTE schroniska. Dopóki będą ofiary, będą i oprawcy, bo to wbrew pozorom ŁATWY pieniądz jest. A bezdomne psy i koty mogą po prostu się nie rodzić! Zwłaszcza, że przecież NIKT poza SPÓŁKĄ ich nie chce. http://www.kastrujemybezdomnosc.pl

TYLKO masowa KASTRACJA I CZIPOWANIE PSÓW I KOTÓW nie hodowlanych może ograniczyć BEZDOMNOŚĆ i ICH CIERPIENIE!!!!