KTOŚ

Każdego dnia na FB, pod setkami zdjęć kolejnych umęczonych „ludzką miłością” zwierząt, widzę w komentarzach wpisy wielu osób. Często brzmią one tak: „czy Ktoś się zlituje”, „niech Ktoś pomoże”, „czy może Ktoś coś zrobić” – każdego dnia dziesiątki podobnych wpisów od osób, jak sądzę, „zbyt wrażliwych” żeby zrobić coś.

Kim jest ten tajemniczy „KTOŚ”, który powinien coś zrobić? Prawda jest bolesna – tym KTOSIEM jesteś TY. Nikt inny. Każdego dnia na polskich ulicach umierają i ludzie i zwierzęta bo TY myślisz, że KTOŚ im pomoże. Niestety większość tak myśli, dlatego tak bardzo często na uratowanie życia jest za późno. I większość z Was stosuje swoje własne, skuteczne uspokajacze sumienia. „Ja już mam psa ze schroniska”, „nie mam miejsca na kolejnego kota”, „mam alergię”, „pracuję”, „spieszę się”. A może prościej byłoby „mam to w d…..e”?

Mówisz sobie Ja jestem dobry bo to, bo tamto. Dla tego człowieka czy tego zwierzaka, w tej jednej sekundzie jesteś JEDYNĄ szansą na przeżycie. Zawsze możesz coś zrobić KTOSIU. Żeby uratować jedno kocie życie, wystarczy, że udostępnisz łazienkę w swoim domu, dając tym samym szansę innym na pomoc Tobie w znalezieniu mu domu na zawsze. Możesz też zabrać kota do weterynarza, wielu z nich chętnie Ci pomoże. Możesz poprosić o pomoc organizację. Tam od razu może nie być miejsca dla owego nieszczęśnika, ale jeśli dasz im choć odrobinę czasu przetrzymując zwierzaka u siebie, możecie wspólnie uratować mu życie.  Możesz zadzwonić na pogotowie, policję, do fundacji, do znajomych…NAPRAWDĘ MOŻESZ.

Być może gdzieś się przez to spóźnisz, albo nie zdążysz do kina, być może nawet Twoje dziecko poczeka na Ciebie pół godziny dłużej w przedszkolu. Ale czym to jest jak nie drobnostką w stosunku do uratowanego istnienia. Na jednej szalce postaw bilet za 20zł, półgodzinne oczekiwanie Twojego dziecka (w bezpiecznym przecież miejscu), znajomych – którzy bez Ciebie zdążą wypić może jedno piwo więcej – a na drugiej szalce połóż czyjeś ŻYCIE, jego być lub nie być, jego istnienie lub śmierć i jedyną nadzieję, którą właśnie TY jesteś w tej jednej sekundzie dla tej istoty.

Co jest ważniejsze?

Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie.

Ja nie mam żadnej wątpliwości – pewnie dlatego robię to co robię.

 

Pamięci BATMANKA – młodego psiaka, który długo konał w rowie, przy ruchliwej drodze, zanim spośród setek Ktosiów jeden KTOŚ spróbował uratować mu życie. Batmanek trafił do nas i szybciutko do lecznicy. Zmarł po kilkunastu godzinach, bo pomoc nadeszła zbyt późno.

Żegnaj Batmanku, przepraszam, za kanalię która Cię potrąciła i zostawiła na powolną, okrutną śmierć w samotności. Próbowaliśmy, nie udało się, zabrakło nam czasu……..

6 thoughts on “KTOŚ

  1. Ja jestem takim „ktosiem”.6 lat temu pojawił się w moim domu porzucony w zimie w lesie potwornie zaniedbany piesek.Miał być odchowany,wyleczony i oddany w dobre ręce ale po 4 miesiącach walki o jego normalność już nie było mowy o oddaniu.Psisko pokochało mnie a ja jego.Nie wrzucajcie wszystkich do jednego worka proszę.Do dziś mówię o moim piesku-moja skarbonka.Udostępniam pieski do adopcji i nie mam wyrzutów sumienia,że nie biorę wszystkich do domu.Dałam nowe życie mojemu ale to nie znaczy,że mam wszystkie pokoje w domu i łazienkę wypełnić pieskami do adopcji oczekującymi na nowy dom i wtedy będę „lepsza”.Pomagajmy na tyle na ile możemy a to i tak da efekt.Pozdrawiam wszystkich,którzy pomagają naszym małym braciom:)))

    • Mając jednego amsatafa zdecydowaliśmy się na adopcje suczki amstafki następnie przygarneliśmy kotka z ulicy który ledwo żył a miesiąc temu będąc przypadkiem w schronisku przygarneliśmy kolejna suczkę kundelka i wszyscy są szczęśliwi:)

  2. Piękny piesek był z tego Batmanka. Żal serce ściska, że musiał odejść. Trzymajsię mały za TM… natomiast co do postu, absolutnie się zgadzam. Mimo wszystko ja często piszę, czy ktoś się zlituje, bo mimo szczerych chęci NIE MAM ŻYWCEM MOŻLIWOŚCI zabrania jakiegokolwiek psa. Może z wyjątkiem malutkiego, który nie kłóciłby się z moim ślepym ukochanym pieseczkiem….a komentuję takie posty też dlatego, żeby znajomi i ludzie widzieli, że jest taki i taki piesek, bo może ktoś z nich go zechce!

  3. Odnosnie postow: wydaje mi sie, ze autorowi, chodzilo o ludzi, ktorzy tylko ,, gadaja” a jak przychodzi co do czego to nie potrafia pomoc, sama bylam swiadkiem jak szczeniaki byly na przystanku, lepily sie do wszystkich kazdy poglaskal, ale wsiadajac do tramwaju, odpychali ich noga, zeby nie wsiadly… Przykre, zgarnelam jednego drugiego, wsadzilam do lazienki, po tygodniu byly juz w nowych domach. Nastepny przyklad : Zostawiona amstafka przywiazana pod sklepem siedziala dwie godziny czekajac na wlasciciela, sklep zamykali, co zrobili z psem? Odwizali i przywiazali kawalek dalej, widzac to wzielam sprawy w swoje rece, dzwoniac do schroniska, zostalam sama z psem, kazdy ,, wspolczol” nikt nic nie zrobil… Przemarzlam razem z Ta sunia, czekajac na samochod 2 godziny.. Ale czekalam, bylam z nia… 3 przyklad facet wyrzucil reklamowki sunie na przystanku po czym wsiadl do tramwajuludzie wpadli na pomysl zeby ja przeprowadzic na druga strone ulicy zeby nie wpadla pod samochod i tyle…, bylam w tramwaju, wracalam ze schroniska, slyszac to wysiadlam, zgarnelam do lazienki, za pomoca dogomani znalazlam w ten sam dzien DT. To nie jest trudne zareagowac inaczej niz tylko slowami 🙂

  4. Sama idea tekstu słuszna, ale nie podoba mi się pewien negatywny wydźwięk. Mam w domu 3 psy ze schroniska a na dworze 3 koty. Opieka nad tym stadkiem jest dla mnie wystarczająco obciążająca, nie wyobrażam sobie wziąć kolejnego zwierzęcia. To nie jest tak, że takie dodatkowe zwierze zamkniemy w łazience i będziemy udawać, że go nie ma. Można tak na kilka godzin, ale czasami te kilka godzin zamienia się w kilka dni albo tygodni. To nie wymówka, że ktoś „pracuje” albo „się spieszy”. Niektórzy naprawdę nie mogą wygospodarować tych kilku h dla zwierzęcia czy trzymać go w domu. O poddawaniu w wątpliwość argumentu o „alergii” nawet nie wspomnę 😉 Co nie znaczy żeby w ogóle nie reagować. Gdybym zobaczyła cierpiące czy porzucone zwierzę, na pewno bym zareagowała. Ale jeśli bym go nie przygarnęła, nie czułabym się źle. Nie mam miejsca, czasu ani ochoty na przygarnianie wszystkich zwierząt potrzebujących pomocy. Jedyne, co mogę zrobić, to w miarę możliwości reagować, udostępniać, przelać jakiś pieniążek, opłacić weta czy popytać wśród znajomych czy ktoś nie chce nowego towarzysza. Jednym słowem, nie podoba mi się sposób, w jaki został napisany wstęp 😉 bo ogólnie BARDZO się zgadzam! Gratulacje dla tych, którzy całe swoje życie dedukują zwierzętom, ale proszę o nie umniejszanie innym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *